Kura, czyli magazyn
Najczęściej fotografowaną częścią Bikan-chiku (rejonu Bikan) jest ta położona wzdłuż rzeki Kurashiki. Wydawać by się mogło, że to tu znajdowało się centrum ówczesnego miasta. Otóż nie. W erze Genroku (1688-1704) – złotych czasach Kurashiki – tereny wzdłuż rzeki wraz z licznymi magazynami i miejscami rozładunku lub załadunku towarów stanowiły zaplecze miasta, a jego główna ulica znajdowała się gdzie indziej.
Drewniana zabudowa Japonii podatna była na pożary. Dlatego też ryż, różnego rodzaju towary czy inne cenne przedmioty lub pamiątki rodzinne przechowywano w magazynach, po japońsku zwanych kura (蔵).
Kura miała co prawda konstrukcję drewnianą, ale ściany zewnętrzne były wypełnione mieszanką na bazie ziemi (gliny) i pokryte zaprawą, której głównym składnikiem było wapno gaszone. Taka budowla miała bardzo grube ściany, często ponadtrzydziestocentymetrowe, była odporna na ogień, wilgoć i na złodziei.
Ściany zewnętrzne wykańczano na różne sposoby. Jednym z nich była tzw. namakokabe, czyli ściana namako. Pełna nazwa to: namako-meji kawara-bari, czyli pokryte płytkami ceramicznymi z fugą namako. Na ścianie mocowano kwadratowe płytki, a spoiny wypełniano zaprawą shikkui formując z niej wałek. Podobno Japończykom te wypukłe fugi skojarzyły się z namako i stąd takie określenie. Najwyższa pora wyjaśnić co to jest namako. Otóż, są to strzykwy. Jednym z gatunków tej gromady jest trepang japoński. Przyznajcie się: ktoś słyszał o strzykwach i trepangach? Ja do przyjazdu do Japonii nie słyszałam. A trepangi są wykorzystywane tutaj w celach konsumpcyjnych. Najczęściej chyba przygotowuje się marynowane w occie. Nigdy nie próbowałam, więc nie wiem, jak smakuje. I nie zamierzam się dowiedzieć ;-)
Stosowano różne wzory ścian namako, na przykład: imobari – linie pionowe i poziome przecinają się pod kątem prostym (układ prosty), umabari – linie pionowe przesunięte (na mijankę), i shihanbari – linie przecinające się ukośnie (karo). W Kurashiki najczęściej występują umabari i shihanbari.
| W tym dawnym magazynie kura mieści się Muzeum Archeologiczne. Tutaj wejście główne i fugi umabari. |
| Na narożniku widoczne fugi imobari. |
| Trochę zaniedbane ściany. |
| Fugi shihanbari. |
| Ściana tylko z płytkami, bez wypukłych fug. |
| Fugi umebari. |
| Fugi umebari. |
Dziękuję, że dotrwaliście do końca. Trochę trudne do zapamiętania te nazwy. Nie wiem, czy ułatwię, ale spróbuję.
Imobari. Imo to ziemniak, batat. Podobno ten wzór przypomina regularnie rosnące bulwy batatów.
Umabari. Uma to koń. Nawiązuje do naprzemiennych śladów kopyt końskich.
Shihanbari. Shihan oznacza tutaj kwadraty ustawione pod kątem 45 stopni.


O strzykwach słyszałam, ale nawet nie wiem gdzie.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te wypukłe fugi, na pewno trudne do wykonania!
Pomysłowi ci Japończycy, nie tylko zbiory obronili, ale i kury pięknie ozdabiali:-)
Z tego co czytałam, to te fugi wymagają specjalnych umiejętności i już niewielu rzemieślników potrafi wykonać.
UsuńOczywiście, że nie zapamiętam :-)). Ale tylu ciekawych rzeczy się dowiedziałam... I ta zabudowa częściowo drewniana mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne no i pięknego tygodnia Ci życzę :-)
To ja Ci dziękuję :-)
UsuńNawzajem - dobrego tygodnia, Stokrotko :)
O strzykwach coś tam słyszałam, teraz sprawdziłam, że te trepangi to jeden z podgatunków strzykw, najbardziej popularny i jadalny, głownie w Azji, ale podobno też w Chorwacji (w Chorwacji czasem bywam, ale się z tym nie spotkałam). Fugi genialne! I kto by pomyślał, że z fugowania można zrobić sztukę i pewnie jakąś rozprawę napisać :). Ale te japońskie skojarzenia nieustannie mnie zaskakują - fuga i strzykwa albo batat? Na to trzeba mieć bujną wyobraźnię :).
OdpowiedzUsuńW każdym razie - bardzo to wszystko interesujące, fajne ciekawostki o japońskim budownictwie nam tu przedstawiłaś, proszę o więcej!
Pozdrawiam serdecznie :).
O, w Chorwacji też? A to ciekawe. Mnie te skojarzenia trochę rozbawiły, najbardziej bataty, ale może w dawnych czasach tak się kojarzyło. Napisałabym troszkę więcej o budownictwie, ale mam problem ze słownictwem specjalistycznym, nie znam polskich terminów :( Jeśli uda mi się podszkolić, to będę pisać bardziej szczegółowo.
UsuńPozdrawiam :)
Strzykwy żyją w tym chorwackim morzu, to i są odławiane i przyrządzane. Widziałam je zresztą "na żywo" w morzu, wyglądają okropnie. Ja nie przepadam za owocami morza, to takich rzeczy nie jadam, ale znajomi Chorwaci twierdzą, że owszem strzykwy są u nich dostępne. Jadłam kiedyś za to w Chorwacji podane jako specjał jakieś paskudztwo (moim zdaniem) z ryżu i tego atramentu wydzielanego przez kałamarnice, to też znana u nich potrawa, niektórzy się zachwycali, ale dla mnie to było okropne ;). Z tych morskich "robali" przekonałam się tylko do krewetek i muli, ale pod warunkiem, że są przyrządzone tak jak ja lubię, no i generalnie fanką tych stworzeń na talerzu nie jestem.
UsuńJa widziałam w sklepie rybnym i mimo że owoce morza bardzo lubię, to nikt mnie nie przekona do spróbowania tego "okropieństwa" ;-)
UsuńRisotto z atramentem czy spaghetti z atramentem w Japonii też popularne są.
Ogladam filmiki o trepanagi, ale te budowlane okreslenia mi obce. W muzeum w Philadelphia jest wioska japońska, ale budynki tylko drewniane. Fugi wyglądają super.
OdpowiedzUsuńO, to fajnie. Ciekawe, czy przywieziona została z Japonii (tzn. rozebrane domy i ponownie złożone w całość z Stanach), czy wybudowana od zera na miejscu.
UsuńFugi dziękują za uznanie ;-)
Sprawdziłam, to ceremonialna herbaciarnia, która została zbudowana około 1917 roku przez japońskiego architekta Ögi Rodö. Zaprojektowana w rustykalnej tradycji, czyli „bezpretensjonalnym stylu” piętnastowiecznego artysty Oguri Sotana, zawiera również elementy XVIII wieku. Herbaciarnia Sunkaraku pierwotnie stała na terenie prywatnej rezydencji Rodö w Tokio. Sprzedał ją Muzeum w 1928 roku, a w 1957 roku została tam zainstalowana, stając się jedynym dziełem Rodö poza Japonią. Ogród, został zaprojektowany przez jednego z czołowych współczesnych japońskich projektantów ogrodów, Matsunosuke Tatsui.
UsuńOch, dziękuję!
UsuńNie znałam tego architekta, ale już trochę poczytałam. Bardzo cenny eksponat - jeśli tak można określić budynek z ogrodem - jest w posiadaniu filadelfijskiego muzeum.
Aniu, wspaniały wpis, tyle ciekawych rzeczy się dowiedziałam. To fascynujące! Dziękuję za odkrywanie przede mną Japonii, której nie da się zobaczyć w czasie wycieczki. Brakuje ci Tokio?
OdpowiedzUsuńDziękuję. Na razie nie brakuje. Choć ostatnio trochę narzekałam, że do tej pory w Tokio (mieszkałam w trzech lokalizacjach) zawsze w pobliżu miałam jakiś park albo inny teren z zielenią, gdzie można było pospacerować, a tutaj kicha, w pobliżu niet :(
UsuńOooo, to okropne... Myślałam, że im mniejsze miasto tym wiecej zieleniny :/
UsuńDobrze myślisz. Im mniejsze miasto, tym zieleniny więcej. I to takiej prawdziwej zieleniny, bo na polach ;-) Mam w pobliżu pole ryżowe. I nawet ładnie ostatnio wygląda, bo rosną kłosy coraz większe, ale co mi po takiej zieleni...
UsuńFajne ciekawostki, szczególnie dla kogoś, kto o historii Japonii ma raczej mgliste pojęcie (jak ja :)).
OdpowiedzUsuńDiękuję :-) Będzie więcej.
UsuńHmm. strzykwy - gdzieś coś kojarzę, ale nie wiem do końca z czym to się je.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że jestem pod wrażeniem tych fug. To już naprawdę wyższa szkoła jazdy. Szkoda, że już coraz mniej jest osób, które to potrafią zrobić...
Może i dobrze, że nie wiesz dobrze co to te strzykwy ;-)
UsuńTak, fugi robią wrażenie. NIestety specjaliści rzemieślnicy wymierają, a następców nie ma, bo młodzi nie są zbyt chętni do wykonywania żmudnych prac...
Fajne ciekawostki. O strzykwach kiedyś cos tam, na biologii mi sie obiło o uszy.
OdpowiedzUsuńDetale ladnie pokazane. Malymi kroczkami -a czlowiek nauczy sie spolszczonego japońskiego :-)
Dziękuję. To będę wstawiać więcej słówek :-)
UsuńNotka b. interesująca, dzięki za wyjaśnienie odnośnie tych fug!
OdpowiedzUsuńPS Strzykwy - czyli ogórki morskie - to fascynujące zwierzątka, bardzo lubię je oglądać nurkując i snorkelując :-)
Nie wiedziałam, że w Japonii się je zjada.
Widziałaś strzykwy w naturalnym środowisku? Na pewno wyglądają zupełnie inaczej niż w sklepie ;-) Ogórki morskie to taka miła nazwa, ale strzykwy czy trepangi nie zachęcają do konsumpcji.
UsuńNie lubię owoców morza, więc i strzykwy są bezpieczne. Dzięki prostym fugom, które są żmudne w wykonaniu, dom nie tylko staje się bezpieczny ale i ozdobiony. Bardzo mi te fugi przypadły do gustu. Uściski.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Tobie też fugi się spodobały. Z pewnością jeszcze nie raz znajdą sią na blogu, bo mamy ich tu pod dostatkiem :)
UsuńNiezwykle malownicze mi się wydały domki nad wodą, płytki na ścianach (czy ściany z płytek) też ślicznie wyglądają. Uściski 😘
OdpowiedzUsuńNa żywa bardzo malowniczo i uroczo wyglądają :-)
UsuńCiągle u Ciebie coś nowego odkrywam. Ja tu uczę się Japonii.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Bardzo miło to słyszeć :-)
Usuń