Rozmaitości

W ramach odpoczynku od zwiedzania wpis o tym i owym ;-)


Mieszkam w Japonii dość długo, ale nie widziałam na żywo pola ryżowego. To znaczy widziałam sporadycznie, ale albo puste, przygotowywane pod uprawę, albo takie tuż po posadzeniu sadzonek. 

W latach dziewięćdziesiatych, podczas poprzedniego pobytu przez kilka lat mieszkałam wśród winnic. Pola ryżowe nie trafiały się.

A teraz w Kurashiki bardzo często przejeżdżam na rowerze obok pola ryżowego. I po raz pierwszy zobaczyłam jak wyglądają kłosy ryżu. Żałuję, że nie zrobiłam szczegółowej dokumentacji. Mam dla porównania zdjęcia tylko z dwóch dni: 8 sierpnia i 28 września. 

Zdjęcie z 8 sierpnia.

Zdjęcie z 8 sierpnia. Łodygi i liście bardzo mocno zielone. Na zdjęciu wyglądają na żółtawe, ale w rzeczywistości to była soczysta zieleń. Pole zalane jest wodą.

Zdjęcie z 28 września.

Zdjęcie z 28 września. Duże kłosy, a liście i łodygi są już żółto-zielone. I brak wody na polu.

Ciekawa jestem, czy uda mi się zaobserwować żniwa.


W drugiej połowie września odbyła się – już po raz 43 – tygodniowa impreza polegająca w skrócie na podświetleniu wieczorem (w godz. 18.00-21.00) centralnej części rejonu Bikan. 

Niestety, zabrałam ze sobą tylko mój wiekowy smartfon, który zdjęcia robi takie sobie, zwłaszcza po zmierzchu.

Jedną z atrakcji była przejażdżka po rzece Kurashiki łódką ozdobioną z tej okazji kwiatami glicynii. Pierwszego wieczoru popłynęły trzy Kurashiki Komachi, które zostały wybrane pod koniec lipca i będą promować miasto przez cały rok. 

A cóż to znaczy ta Komachi (wym. komaci)?
Określenie pochodzi od wybitnej poetki Ono-no Komachi, która żyła w IX wieku i słynęła także z wielkiej urody. Używa się zwykle w połączeniu z nazwą miasta, dzielnicy, jakiegoś miejsca i takie wyrażenie oznacza piękną dziewczynę z tego miejsca. Zatem Kurashiki Komachi to piękności z Kurashiki. 

Przygotowania do przejażdżki. Komachi ubrane w yukaty.



Łódka w drodze powrotnej przepływa pod mostkiem. Wszyscy do siebie nawzajem machają i robią sobie zdjęcia ;-)

Kolejną atrakcją był pięciominutowy mapping (tylko na jednym budynku), powtarzany przez cały wieczór.

[Mapping – oświetlanie budynku za pomocą światła monitora przygotowaną wcześniej animacją]



To zdaje się miały być kwiaty glicynii.

I na koniec widok ogólny na aleję wzdłuż rzeki. 






Komentarze

  1. Same świetlne cuda u Ciebie Magnolio. Jak to dobrze że rozświetlasz nam tę często smutną rzeczywistość.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie widziałam pola ryżowego, na filmach zawsze sadzą w wodzie sadzonki, a to zboże jak się patrzy!
    Fajna impreza plenerowa, a nocny widok na alejkę cudny!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz